Sekwoje – „drzewka”, które zapamiętamy na długo.
Przemierzamy Amerykę podziwiając zmieniający się co chwilę krajobraz. W północnej Kalifornii wjeżdżamy w krainę upraw, sadów owocowych i winnic. Ogromne połacie pól truskawkowych (na których pracują Meksykanie), drzew pomarańczy, avokado (można kupić przy drodze za grosze). Najciekawsze były jednak winnice, pośród których często występujący widok to… szyb naftowy! Tak, takie rzeczy możliwe tylko tutaj: produkcja winka i małe wydobycie przy okazji 😉
Niesamowitym zjawiskiem (o którym człowiek niby wiedział, ale dopiero widok na własne oczy wprawia w osłupienie), jest karawaning. Kamper tutaj, to nie wakacyjny kaprys, to styl życia. Są ich setki tysięcy, najróżniejszych. Od małych, czy starych, przyczep, aż do takich wielkości ciężarówki, które ciągną za sobą na sztywnym holu samochód osobowy!! Ludzie potrafią również żyć w przyczepach, czy kamperach gdzieś na kompletnym pustkowiu. Szczególnie w Arizonie widzieliśmy mnóstwo poparkowanych (pewnie na dłuższy czas) „domów na kółkach” w kompletnym odizolowaniu od cywilizacji.
Kolejny dzień w Parku Narodowym znowu spowodował opad szczęki. Sequoia National Park, to miejsce niezwykłe!! Największe drzewa świata obserwowaliśmy w dziwnej zadumie, spokoju jaki powoduje w człowieku las, a wieczorem żałowaliśmy, że ten dzień się już skończył. Drzewo General Sherman ma 2700 lat i jest największym na świecie. Dostojny, piękny okaz, przy którym czujesz się jak mrówka przy człowieku 😂
W lesie gigantów można zobaczyć inne olbrzymy, które potrzebują odpowiedniego środowiska żeby aż tak urosnąć… Nie za sucho, nie za wilgotno, do tego nie przeszkadzają im pożary (które często tu występują), gdyż popiół w glebie dobrze wpływa na ich rozwój (!). Dlatego byliśmy w szoku widząc setki nadpalonych olbrzymów, które sobie rosną jak gdyby nigdy nic… General Grant Tree jest równie imponujący, co Sherman, ale nieco młodszy bo ma ok. 2000 lat 😉😂 Jak drzewo może być tak stare?! Ciężko to pojąć i dopiero patrząc na zdjęcia dociera do nas myśl, gdzie byliśmy i co widzieliśmy… Udało się też nie spotkać niedźwiadka, które licznie występują w tym rejonie. 😉 Trzeba mieć się na baczności, spożywać jedzenie tylko w wyznaczonych miejscach, a miśki potrafią nawet dostać się do auta, jeśli wyczują w środku jakieś przysmaki! 😉 To całe szczęście opowiadam w ramach ciekawostki, gdyż cali i zdrowi, po dniu pełnym wrażeń pomknęliśmy w kierunku San Francisco.