Peru – Postscriptum 9: Sól.
Jednym z większych zaskoczeń i miłych rozczarowań było miejsce, do którego dotarliśmy w trakcie intensywnej eskapady po Świętej Dolinie Inków. Zazwyczaj o soli mówi się, że jest niezdrowa i trzeba bardzo uważać żeby jej nie nadużywać. Są jednak miejsca takie jak Salineras de Maras, gdzie sól wydobywana jest w pełni naturalnie, przez co jest mniej szkodliwa i bogatsza w minerały.
Jeszcze przed podbiciem tych terenów przez Inków miejscowa ludność wykorzystała to co daje natura wraz z panującym klimatem i stworzyła coś niebywałego. Saliny, to po prostu baseny (jest ich ok. 5 tyś) ze słoną wodą, którą pozyskuje się ze strumienia, który to znowu niesie wodę (słoną i gorącą, a jakże!) z wysokich gór. Czyż nie genialne?! Przez setki lat rozbudowywano system, przez co w tej chwili możemy podziwiać wydobywanie organicznej soli z basenów zbudowanych przed Inkami, przez samych imperialistów, jak i najnowsze, obecne. Produkcją soli zajmują się rodziny z dwóch oklicznych wiosek Maras i Pichingoto (na jedną rodzinę przypada po kilka salin). Każdy basen wygląda podobnie (ok. 5 m2), co tworzy znakomity widok z góry. Produkcja odbywa się tak samo od niemal tysiąca lat: saliny zalewane są stopniowo silnie zmineralizowaną wodą, po czym dzięki działaniu słońca, woda jest odparowywana, a sól krystalizuje się i jest pozyskiwana z dna zbiornika przed jego ponownym napełnieniem. Obecnie produkowane są różne rodzaje soli: od tej najczystszej, której używa się do gotowania (liczny eksport do USA, Japonii, Rosji), jak i takiej, której można używać do kąpieli. W miejscowym sklepiku (za niewielkie pieniądze) można zakupić najrózniejsze rodzaje (np. sól z miejscowymi ziołami), które są znakomitą pamiątką, czy też prezentem z podróży. Warto dodać o jeszcze jednym aspekcie Salineras de Maras. Miejsce położone jest przepięknie! Żeby się tu dostać jedzie się zapierającą dech, niekończącą doliną, otoczoną majestatycznymi szczytami…po czym nagle trzeba zjechać w dół, gdzie ukazują się saliny. W takim otoczeniu pstrykaliśmy fotkę za fotką, a dla Was proszę bardzo – the best of 🙂