USA - ZACHODNIE WYBRZEŻE,  W TRASIE

Wielki Kanion jest naprawdę Grand!

To nie ja! 😉

Arizona przywitała nas zielonym krajobrazem, rześkim powietrzem i paliwem tańszym o 1 $ na galonie (!!!), niż w Kalifornii. Stany są niesamowite w swojej różnorodności. Pokonujemy znaczne odległości i ciągle zauważamy różnice w nowych miejscach. Wspominałem, że kolejny nocleg nas zaskoczył…Miasteczko Williams, to brama do Wielkiego Kanionu. Spaliśmy w motelu przy samej drodze 66, który jakby zatrzymał się w czasie; jakieś 30 lat temu 😉 Stare meble, łóżko szerokie na 3 m, mikrofalówka i maszyna do lodu na zewnątrz (a w nocy było -5 stopni), oraz pan, który nas meldował z takim głosem, że przestraszyłby każdego 😉 Niesamowity klimat! Do tego samo miasto; co krok pamiątki z minionych epok, knajpy w stylu saloon, rewelacja! W końcu zjedliśmy pysznego steka, popijając arizońskim kraftem, dokładnie tak jak miejscowi 😉 A rano zrobiliśmy najlepszą możliwą rzecz: zanim tak jak wszyscy ruszyć ku największej atrakcji, pojechaliśmy na…zakupy do marketu! 😉 I to był strzał w dziesiątkę. Tam już nie było turystów, tylko lokalne życie, bądź co bądź na prowincji. I tak się poznaje prawdziwie kraj i otoczenie: jeden chłopak zagadał pytając skąd mam takie fajne spodnie, bo u nich podobne kosztują 400 $ 😂, pani kasjerka gdy się dowiedziała skąd jesteśmy, powiedziała, że uczyła się o nas w „high school”…Coś niesamowitego, jak otwarci są Amerykanie!

Williams, droga 66.

Godzinkę drogi od Williams wjechaliśmy do miejsca, o którym marzyliśmy odkąd zaczęliśmy przygodę z podróżowaniem. Jesteśmy w idealnym czasie, zarówno pod względem pogody jak i liczby turystów (niech Wam nie przyjdzie do głowy przyjeżdżać tu miedzy czerwcem a wrześniem- dzikie tłumy i szalone temperatury). Park jest tak ogromny, że poprowadzono w nim 3 (!!) linie autobusowe, które wożą ludzi po punktach widokowych i miejscach skąd można zejść na szlaki. Przyjechaliśmy około 11 i musieliśmy z 15 min poszukać miejsca do zaparkowania, żeby już po kolejnych 15 zobaczyć ten cud natury. Nie potrafię opisać słowami tego co zobaczyliśmy. Coś nieprawdopodobnego! Przeszliśmy krawędzią jakieś 2 km, a potem pojeździliśmy po wielu punktach, które dają zupełnie różną perespektywę. Nie zeszliśmy w dół tylko dlatego, że chcieliśmy jeszcze wieczorem pokręcić się po Williams i chłonąć klimat Arizony, ale to nie problem, bo my tu prędzej czy później wrócimy! 😉

Po tym fantastycznym dniu pełnym wrażeń naszła nas jeszcze taka refleksja: gdyby nam ktoś powiedział, że w tych dziwnych, smutnych i ciężkich czasach, w ciągu pół roku uda nam się zobaczyć Machu Picchu i Grand Canynon, to byśmy nie uwierzyli. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, pokorni i wdzięczni za to co mamy. A na pytanie co było piękniejsze; MP, czy GC odpowiadamy: remis! 😉

Brama na wylocie do Wielkiego Kanionu.
Williams, piękne miasteczko.
Idealny stek: medium rare 😉
Muzeum motoryzacji w Williams.
Wszędzie widzimy kartki o „braku w zatrudnieniu”.
Williams.
Uwielbiamy to zdjęcie! Mógłbym tak stać godzinami 😉
Blue bird (jak go nazwałem) 😂

Leave a Reply