PERU,  W TRASIE

Peru – Postscriptum 2: Opowieść o tym, jak nie zjedliśmy robala…

Targi na świeżym powietrzu w Ameryce Płd, to przeżycie, którego nie wolno pominąć. Zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę, gdyż już drugiego dnia pobytu na drugim końcu świata, mieliśmy popłynąć łódką w głąb Amazonii…Tuż przy porcie Nanay w Iquitos, znajduje się właśnie jeden z miejskich targów – miejsce wyjątkowe, chaotyczne, tętniące życiem w każdym tego słowa znaczeniu. Gwar, nieprawdopodobna duchota, ale również mix smaków i zapachów, oraz znakomity pejzaż miejscowego życia.
Położenie tuż przy porcie sprawia, że można tam zaobserwować pełen przekrój produktów dostarczanych z dżungli do…cywilizacji 🙂
Mieliśmy dobrą godzinkę w oczekiwaniu na nasz transport, co było idealnym czasem na podglądanie lokalnego folkloru.
Zaczęło się bardzo niewinnie; fantastyczne banany (zupełnie inne niż te znane z naszych sklepów), sprzedawane rówież jako grillowane, podawane na liściu bananowca. Nie omieszkaliśmy spróbować i były bardzo smaczne. Soczyste mango kosztują w Peru grosze! (aż żal, że nie można się najeść tych pyszności na zapas, albo napchać kieszeni i zabrać ze sobą) ;-)) Było również mnóstwo owoców i warzyw absolutnie lokalnych, dziwnie wyglądających, których nazw nawet nie pamiętamy i nie sposób było wszystkich spróbować lub się czegoś o nich dowiedzieć. Ciekawostką są również napoje (coś między sokiem a salsą) sprzedawane w woreczkach foliowych – miejscowi chętnie spożywali.
Okazałe ryby, to właściwie oczywistość biorąc pod uwagę obfitość Amazonki, w tym różne potworki z zębiskami (to gatunki piraniowate).
Im bliżej rzeki, tym robiło się ciekawiej…grillowany aligator? Proszę bardzo! A obok leży sobie jak gdyby nic główka…:-)
Pojawiły się też miejscowe przysmaki – ogromne larwy! W misce jeszcze żywe, na patyczku już ugrillowane. „Fantastyczne źródło białka i rarytas w tej kulturze. Znakomite na ból gardła, gdyż po rozgryzieniu poczujecie pyszną płynną, leczniczą masę” – długo nas namawiał, zachęcał, wyraźnie pobudzony przewodnik… i gdy już podchodziliśmy któryś raz prawie zdecydowani, to rozsądek podopowiadał: „nie chcesz mieć biegunki w środku lasu deszczowego, nie chcesz!!” :-)) No i ostatecznie polegliśmy ? Teraz w zaciszu domowym żałujemy, ale tak to jest w podróży – decydujesz „tu i teraz” i bierzesz na barki różne konsekwencje swoich wyborów. Tak więc robal zostaje na inną okoliczność 🙂
Warto jeszcze dodać żeby dopełnić obraz, że w Iquitos znajduje się inny duży targ – Belem. Nie poszliśmy tam z kilku powodów (m.in. bezpieczeństwo). Można tam nabyć między innymi: żółwie, kajmany, a nawet małpy…sprzedawne na części lub kilogramy…Ta rzeczywistość Iquitos może łamać serce, ale będąc uczciwymi musi Wam o tym wspomnieć :-(((
Jeżeli nie byłeś na targu w Ameryce Pd, to bez wątpienia warto – to miejsce na pewno pozostawi na tobie ślad.

Leave a Reply