Peru – Postscriptum 3: Amazonia – spełnione marzenie.
„Jak będziecie zakładać kalosze, to sprawdźcie czy przypadkiem nie wszedł do nich skorpion. One lubią schować się w takich miejscach…” – powiedział Edgar, nasz sympatyczny amazoński przewodnik. Oboje przełknęliśmy ślinę tak ciężko, że było pewnie słychać w Polsce i dotarło na dobre do nas, gdzie się właściwie znajdujemy…
W dżungli spędziliśmy dwa piękne dni i jedną niezapomnianą noc. W obozie, w którym normalnie może przebywać pewnie ze 30 osób, nocowaliśmy zupełnie sami…Tylko w dzień na chwilę wpadli jacyś jednodniowi turyści, wyraźnie pobudzeni gdy się dowiedzieli, że my zostajemy na noc. W ogóle cała nasza wycieczka, to historia niebywała, gdyż mieliśmy naszego przewodnika tylko dla siebie. Normalnie nasza grupa liczyłaby z 10 osób, ale czasy pandemii powodują i takie dziwne zawirowania, że masz prywatną wycieczkę (które są kosmicznie drogie!) w cenie standardowej..
Do dżungli wychodziliśmy kilka razy o różnych porach dnia. Świadomość, że przewodnik ma w plecaku surowicę, plus jego opowieści i zdjęcia w telefonie, działały na wyobraźnię aż nadto 😉 Kalosze też nie były tylko dlatego, że jest błotko, ale raczej po to żeby nie wleźć w coś, w co się nie powinno…;) Edgar opowiadał w fantastyczny sposób o wszystkim co napotkaliśmy po drodze. Gniazdo termitów – „spróbujcie wziąć je do ręki i rozgnieść, po czym rozprpowadźcie po ciele tę maź. Czujecie ten zapach? To odstrasza moskity!” – prastara metoda spray’u na komary 😉 🙂 Takich przykładów, jak amazońska przyroda znajdowała zastosowanie dla ludzi było mnóstwo. „To roślina lecznicza, na gorączkę. A tutaj zobaczcie, dzikie mango. Z tego robią rękodzieło, a z tych mrówek substancję, którą paraliżują dziką zwierzynę, gdy strzelają do niej z zatrutej strzałki” – Edgar mówił tak ciekawie, że mózgi nam parowały, gdy chłonęliśmy tę więdzę. Po południu (jak to w lesie deszczowym, na początku pory deszczowej) rozpadało się tak, że przestało dopiero następnego dnia rano…Mimo to, w kompletnej ciemnicy ruszyliśmy na nasz wieczorny „spacer”. Kurtki, kalosze i latarki, to nasze wyposażenie. Dźwięki jakie po zmroku wydaje dżungla są nie do opisania! (w kolejnych dniach dodamy filmiki).
Edgar ruszył pierwszy, za nim Aga, a na końcu….ja 😉 Przyznam szczerze, że w tym momencie moja słaba psychika już wysłała maila do nadciągającej kupy, że spotkanie jest w spodniach 😉 😉 🙂 (cyt. „Chłopaki nie płaczą”).
Przewodnik świecił po drzewach i innych zakamarkach wypatrując oczu zwierzyny. Przyroda jednak miała zupełnie inne plany na dni naszej wizyty. Podobno kiedy leje deszcz tak mocno jak tego wieczora; gady, płazy i inne dziwne stworzenia niechętnie wyłażą z zarośli. Nie zobaczyliśmy więc nic spektakularnego. Odczucia mamy więc mieszane, bo troszkę szkoda. Z drugiej zaś strony ogromny wąż przeskakujący na wysokości twarzy (o takich sytuacjach opowiadał Edgar), mógłby spowodować stan przedzawałowy w tych cholernych ciemnościach 😉 Warto dodać, że w tym rejonie bywają anakondy, na co dowód przywiozłem sobie na ręce w postaci bransoletki 🙂
Nocka w pokoju bez okien (tylko moskitiery), to było coś cudownego. Spaliśmy przy tym leśnym koncercie jak dzieci, a rano, gdy przestało padać swój śpiew rozpoczęły ptaki. My zaś z podniecenia wstaliśmy o 5, obudziliśmy przewodnika i poszliśmy na kolejne poszukiwania.
Podczas porannej toalety, po drzewach skakały małpy, a w lesie widzieliśmy sporo fajnych ptaków, w tym ślicznego tukana!
To jeszcze nie koniec naszej amazońskiej opowieści. Obiecujemy – jeszcze będzie ciekawie! 🙂
PS: Edgar – Muchas gracias por cuidarnos y por dos días fantásticos Nos has mostrado el bello mundo que conoces y nos lo has contado súper bien!
PS2: Część zdjęć jest autorstwa naszego przewodnika Edgara (www.amazonjunglesurvival.tours)