Peru – Rozdział 5: Oaza (nie)spokoju.
Po tygodniu w Peru można już sobie wyrobić zdanie na pewne tematy. Napomknę tylko o jednym, jakże aktualnym: COVID. Odbywa się tu jakieś szaleństwo pandemiczne. Podwójne maseczki, dezynfekcja wszystkiego (w tym pieniędzy przy płaceniu), przy wejściu do budynków- odkażanie butów. Wszechobecne mierzenie temperatury, czy papierologia. Istny kosmos! ?Człowiek jest jednak taką dziwną istotą, że do wszystkiego się potrafi przyzwyczaić ?
Zmierzamy dalej na południe, tym razem nocując na pustyni! Konkretnie w mieście Huacachina, w prowincji Ica. Oaza (choć ciężko uwierzyć) powstała naturalnie i jest miejscem niezwykłym. Jeziorko po środku miasteczka oraz wielkie wydmy otaczające je z 3 stron, sprawiają, że widok z góry wydaje się nie z tej ziemii!! A’propos pustyni jeszcze: są to najbardziej suche tereny na świecie. Żeby to sobie łatwiej wyobrazić: deszcz pada tu w proporcjach: pół godziny…na 2 lata!!!
Miejscową atrakcją, z której oczywiście również korzystamy, to szaleńczy przejazd specjalnym samochodem po wydmach (tzw. buggy tour). Prędkość, piasek w oczach i wertepy, a na koniec fenomenalny zachód słońca – przeżycie fantastyczne ?
Prowincja Ica słynie z jeszcze jednej, niezwykle ważnej rzeczy: produkcji wina. Przede wszystkim jednak: narodowego trunku- Pisco. Napitek w rodzaju brandy, w różnych postaciach, aczkolwiek ta najczystsza wersja ma 42 % i smakuje jak wódka, tyle, że… z winogron ??