Peru – Rozdział 6: Andy, Inkowie i wulkany.
Przemierzamy kraj, stopniowo nabierając wysokości. Poruszamy się bardzo wygodnymi, luksusowymi autokarami, dłuższe odcinki pokonując w nocy. Mega wygodny fotel, który rozkłada się prawie do poziomu łóżka, sprawia, że rano jesteś na miejscu wyspany. Jechaliśmy fragmentem słynnej Panamericany, czyli drogi, która ciągnie się od Alaski, aż do Argentyny.
Arequipa, to drugie co do wielkości miasto w kraju. Swego rodzaju fenomenem jest to, że przez cały rok jest tu wiosna! Dzień w dzień te same temperatury: ok. 20 stopni. Leży na 2600 m, więc jest idealne na aklimatyzację. Powoli w ruch idą liście koki, które się żuje lub zaparza z nich herbatę. Łagodzi to skutki przebywania wysoko, gdyż z chorobą wysokościową nie ma żartów; można nieźle popsuć sobie wyjazd. Pierwsze kroki kierujemy na Plaza des Armas, czyli główny plac w mieście. Zabawne, że każde miasto, czy miasteczko w Am. Pd. ma taki plac ? Ten jest jednak najładniejszy jak dotąd; od rana do nocy tętni życiem. Zaliczamy też w końcu jakieś muzea, a o jednym opowiedzieć muszę. Museo Santuarios Andinos – w całości poświęcone znaleziskom z końca lat 90. Wtedy właśnie erupcję miał jeden z wielu okolicznych wulkanów (to jedno z najbardziej aktywnych sejsmicznie miejsc na świecie), odkrywając mnóstwo zamierzchłej historii. Ekspedycja odnalazła 10 mumii dzieci i mnóstwo inkaskich artefaktów. Najlepiej zachowana mumia, to słynna Juanita, która dzięki przebywaniu na wysokości 6 tyś m przetrwała niemal nienaruszona. To 12-14 letnia dziewczynka, która już w chwili narodzenia była przeznaczona na ofiarę dla bogów. Najlepsze (?!) jest to, że rodzice byli dumni, że to właśnie oni zostali wybrani, wierząc, że zapewni im to lepsze życie po śmierci…Niestety nie mogliśmy zrobić zdjęcia jednej z najlepiej zachowanych mumii świata, ale odsyłam do internetu, bo warto to zobaczyć…